Wici, jak wiadomo, to dawny sposób zwoływania na wojnę. Rozsyłano witki z łoziny albo powrozy i przekazywano dalej jako symboliczne wezwanie, by stawić się do walki. A jako że do Rudna zjechali wojowie z okresu wczesnego i dojrzałego średniowiecza – tak nazwano imprezę. Choć należy pamiętać, że nie tylko pojedynki, walki pięcioosobowych drużyn, walna bitwa czy turnieje łucznicze stanowiły program zlotu rekonstruktorów.
Czar zamku
Nie sposób pominąć miejsca, gdzie odbyła się rekonstrukcyjna impreza. Średniowieczny zamek jest jednym z wielu należących do tak zwanego szlaku Orlich Gniazd na Jurze Krakowsko – Częstochowskiej. Nazywano go Małym Wawelem, bo prawdopodobnie miał podobną architekturę. Zbudowany z wapiennej skały nie tylko wzbudza podziw swą dawną potęgą i rozmachem, ale i detalami, jak choćby schody, na których można dostrzec liczne amonity.
Urok tego miejsca dostrzegli m.in. realizatorzy filmu „Czarne chmury”, w którym można obejrzeć scenerię Zamku Tenczyn w 8. odcinku serialu.
Obecnie rekonstruktorzy podczas „wici” mogli rozłożyć namioty na zamkowym majdanie i sprawdzić, czy aby prawdziwa jest legenda, że na baszcie „Dorotka” krzyczy nocą duch wiarołomnej, zamurowanej żywcem niewiasty albo na „Nawojowej wieży” ukazuje się pośród płomieni postać płaczącej kobiety. No cóż, w nocy z soboty na niedzielę radosne śpiewy biesiadne, a potem grzmoty burzy skutecznie zagłuszyły wszystkie jęki potępieńczych duchów.
Średniowieczne rzemiosło
Na kramach rozłożonych na zamkowym dziedzińcu można było obejrzeć i zakupić odlewy figurek, zawieszek lub bijaków (kulek najeżonych kolcami, które były elementem broni obuchowej, tak zwanych kiścieni). Były też wyroby ze skóry ( m.in. paski, kaletki, rzemienie), rogu (noże, pojemniczki na sól), drewna (lucety do wyrabiania ozdobnych sznureczków, bigle, czyli rodzaj zapięć do torebek, skrzynie).
Poniższe zdjęcie przedstawia drewniane bigle, lucety i grzebienie. Więcej na ich temat można znaleźć, klikając TU lub na zdjęcie.
Tak oto wygląda plecenie sznurka za pomocą lucety:
Jeśli ktoś nie bardzo potrafi sobie wyobrazić, jak wykorzystywano owe bigle, poniższe zdjęcie przedstawia torby z owymi zrekonstruowanymi zapięciami:
A oto przykładowe wyroby z rogu:
Uwagę przykuwały też wyroby kaletnicze i odlewnicze na tenczyńskich kramach. Wśród odlewów, będących rekonstrukcjami różnych znalezisk, można było zobaczyć i zakupić zawieszki z triskelionem, o których pisałam w jednym z artykułów.
Najwięcej jednak było krajek. To tkane z wełny lub lnu różnokolorowe taśmy służące do obrębiania i wzmacniania brzegów strojów, wykorzystywane również przez kobiety jako czółka, czyli ozdobne opaski na głowę, albo po prostu pełniące rolę paska owijającego talię. Można je tkać na tak zwanym bardku lub za pomocą tabliczek. Drugie z poniższych zdjęć przedstawia nieskończoną krajkę wykonywaną metodą „tabliczkową”.
Grupa Rzemieślnicza Lede
Sąsiadując z Grupą Rzemieślniczą Lede, miałam okazję nie tylko obserwować cały proces filcowania, obejrzeć efekty naturalnego barwienia wełny, ale z zainteresowaniem posłuchałam, skąd taka nazwa owej grupy i jakie tradycje są kultywowane w ich regionie.
Otóż pochodzą z Wieliczki, a w sąsiedniej miejscowości Lednicy Górnej znajdowała się przed wiekami świątynia bogini Lede. Stała w świętym gaju nad źródełkiem pod Kopcową Górą. Jak na świątynię przystało, miała swoją kapłankę, która dbała o to, by święty ogień nie zgasł. Zdobycie kapłanki do świątyni Lede odbywało się w specyficzny sposób – mianowicie należało porwać dziewczynę, by zastąpiła dotychczasową strażniczkę. Porwane dziewczę przez rok musiało służyć przy świętym ogniu. Swoją następczynię mogło znaleźć i porwać tylko raz w roku, gdy obchodzono Jare Gody i związane to było z uroczystościami przepędzania zimy. Jeśli się nie udało porwać kolejnej dziewczyny, kapłanka pozostawała na następny rok. Przy ogniu, jak wiadomo, łatwo się osmolić, zatem tradycją było, że osoby utożsamiające się z tak zwaną Siudą Babą, czyli kapłanką Lede, były usmolone. Do dziś kultywowana jest ta tradycja głównie w Lednicy Górnej i Wieliczce. Przypada na poniedziałek wielkanocny w obrządku kościoła katolickiego. Rolę Siudej Baby przejęli mężczyźni, wdziewając kobiece stroje, smoląc twarze sadzą i porywając młode dziewczęta. Te muszą się wykupić datkiem lub całusem. A że świątyni już od dawna nie ma, jedyne, co może spotkać schwytane ofiary, to usmolenie. Siudej Babie towarzyszy często Cygan, który strzela z bata oraz orszak mężczyzna w krakowskich strojach.
Nie wiem, czy owa wspominana w tradycji ludowej bogini Lede, to odpowiednik bogini Łado, którą wymienili Jan Długosz czy Maciej Miechowita, choć każdy z nich miał inną koncepcję, jak interpretować tę postać i obydwaj usilnie starali się doszukiwać analogii z mitologią grecką. Myślę, że najlepiej przyjąć koncepcję Borisa Rybakowa, który uznał Ładę za bóstwo żeńskie związane z miłością i wegetacją. W końcu w tradycji wsi podkrakowskich ukazuje się wśród ludzi, gdy zaczyna się wiosna. A w pieśniach weselnych zachowały się często powtarzane słowa „łado”.
Grupa Rzemieślnicza Lede zajmuje się odtwórstwem dawnych rzemiosł. Wykonują ługowe mydło, suszą mięso, tkają.
Postanowiłam pokazać w materiale zdjęciowym krok po kroku, jak wygląda proces filcowania. Wykorzystuje się do tego wełnę. Najpierw układa się zarys wybranego wzoru, wypełnia go i nakłada tło. Następnie moczy się i dokładnie namydla. Potem zwija i roluje długo, długo… Ta część pracy jest dość monotonna. Po rozwinięciu mamy już zbity jednolity filc, który należy wypłukać z mydła i wysuszyć.
Zapytałam, czy mogę zamówić filcowe aplikacje z symbolem naszej drużyny, czyli triskelionem. Po godzinie zostałam właścicielką nowych, jeszcze wilgotnych zielono – czerwonych triskelionów!
Rekonstruktorki z drużyny zajmują się także barwieniem wełny naturalnymi sposobami. Na zdjęciu próbki wełny barwionej: liśćmi brzozy, wrotyczem, łupinami orzecha i kwiatami nawłoci:
Walki
Jak na wici przystało najważniejszymi punktami programu były oczywiście walki. Wojowie ścierali się w pojedynkach oraz w walkach pięć na pięć, używając mieczy lub toporów. I nie była to tylko domena mężczyzn, co również widać na zdjęciach.
Bitwa o zamek
Rozesłanie wici musi się skończyć spektakularną walką. Pięknym widowiskiem była bitwa o zamek. Miała charakter spontanicznej inscenizacji, podczas której dziewczęta zostały uprowadzone za mury. W ich obronie wyruszył oddział zbrojnych, a przeciw nim wystąpił drugi, broniąc wejścia na teren zamczyska. Oto fotorelacja:
Turniej łuczniczy oraz inne konkurencje
Równie ważną konkurencją podczas tenczyńskich wici był turniej łuczniczy, ale były też zapasy, rzut pieńkiem czy gra w kubba.
Zwycięski rzut Kuby z Czarnego Żmija
Konno…
Pokazy jeździectwa zapewniła Stadnina Koni Huculskich z Nielepic. Można było się przejechać konno, ale też zobaczyć, jak jeźdźcy strzelają z łuku, pędząc na koniu, albo jak posługują się mieczem, rozprawiając się z nabitymi na włócznie główkami kapusty.
Pokazy sokolnictwa
Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się pokazy sokolnictwa. Można było się wiele dowiedzieć na temat różnych drapieżnych ptaków. Były wśród nich: puchacz, puszczyk uralski, sowa płomykówka, pójdźka, sokół raróg, myszołów i myszołowiec towarzyski (który swą nazwę zawdzięcza stadnym polowaniom).
Koncert
Nie zabrakło też muzyki. Rekonstruktorzy i turyści bawili się podczas koncertu zespołu folkowego „Daj Ognia”.
Uroczyste wręczenie nagród
Impreza Wici na Zamku Tenczyn zakończyła się oficjalnym wręczeniem nagród i drużynowymi awansami.
Kilka ujęć tu i tam
Tekst i zdjęcia: Monika Maciewicz