Najpierw był pomysł, żeby zobaczyć miejsce, gdzie odbyła się bitwa nad Bugiem. Wprawdzie nie będzie ona tematem mojej kolejnej powieści, ale czas akcji przypada na powrót „Wielkiego Duxa” z wyprawy na Kijów. A skoro już przebrnęłam przez ponad 500-stronicową książkę Karola Kollingera „Polityka wschodnia Bolesława Chrobrego (992-1025)”, przeczytałam relację z przebiegu walki w kronikach: Thietmara, Galla Anonima i ruskich dziejopisarzy to jak sobie odmówić takiej wizyty, gdy dzieliło mnie od miejscowości Gródek zaledwie kilkanaście kilometrów. I co? Warto było!
Płasko, płasko, płasko. Wszędzie równina i nagle bach! Ni stąd, ni zowąd wyrasta potężna góra, zwana przez miejscowych Zamczyskiem, gdzie różnice wysokości dochodzą do 20 metrów. Miejsce, w przeciwieństwie do naszych wczesnośredniowiecznych grodzisk na Podkarpaciu, zadbane. Wykoszona trawa, tablice wiszą na słupkach, a nie walają się gdzieś w chaszczach, schodki zbudowane z nieprzegniłych desek, tarasy widokowe, miejsca przeznaczone na ognisko, wiaty. Czuję się jak gość, którego się wyczekuje, a nie jak niechciany intruz.
Gródek czy Wołyń?
Gródek, zwany niegdyś Wołyniem, w dawnych czasach obejmował zespół osadniczy liczący 15 ha – był to nie tylko gród właściwy, ale i podgrodzie oraz osady przygrodowe. Nazwy Wołyń użył Nestor w „Powieści z minionych lat” i większość historyków utożsamia ją z obecnym Nadbużańskim Gródkiem. Spotykamy się też z mianem – Horodysko.
Kolisty majdan otoczony był pojedynczym wałem i to w zupełności wystarczało, bo fosa, która obecnie nieźle sprawdza się jako lokalna droga, nurt rzeki Huczwa, jak i liczne bagniska, których pozostałości wciąż są widoczne, mimo postępującej suszy oraz melioryzacji, to wszystko czyniło grodzisko niedostępnym. Nawet współczesna grupa niedzielnych turystów, których minęłam, miała wątpliwości, czy aby zdołają wejść na szczyt wzniesienia.
Na poniższych zdjęciach majdan oraz droga – była fosa oraz wał.
Widoki z wałów grodziska
Ścieżka ciągnąca się przez majdan prowadzi na taras widokowy, z którego rozpościera się widok na Huczwę oraz nadbużańskie pola. Nawet widać z niego Księżycową Mogiłę. Jednak, jeśli ktoś nie wie, w którym konkretnie miejscu znajduje się ten wczesnośredniowieczny kurhan, nie rozpozna go. Przynajmniej ja nie rozpoznałam, bo porośniętych krzewami miejsc na tle łęgowego lasu jest na widnokręgu sporo. Dzięki temu miałam pretekst, żeby się przespacerować po dość dobrze utrzymanych polnych drogach, którymi co chwila przemykał patrol straży granicznej. W końcu Bug stanowi granicę państwa. Rzeka zachwyciła mnie swoją naturalnością. Nigdy nie modyfikowano jej koryta, więc leniwie meandruje i cieszy się spokojem, bo nikt nie może się kąpać w jej nurcie.
Księżycowa Mogiła
Poniżej zdjęcia menadrującego Bugu oraz Księżycowej Mogiły. Oczywiście zaintrygowała mnie ta nazwa kurhanu i zaczęłam szukać informacji, skąd się wzięła. Znalazłam wyjaśnienie w jednym z artykułów dra Marka Florka. Otóż oznacza miejsce pochówku księcia. Z punktu widzenia językoznawstwa, a zwłaszcza słowotwórstwa, to logiczne, ponieważ dawniej syn starosty nazywany był starościcem, syn boga bożycem, a syn księcia księżycem. Stąd Księżycowa Mogiła.
Gródek i co jeszcze?
W powiecie hrubieszowskim oprócz imponujących pozostałości wczesnośredniowiecznego grodu warto odwiedzić Wioskę Gotów w Masłomęczu (obecnie nieczynna ze względu na rozbudowę obiektu) oraz Wilcze Uroczysko z kapliczką św. Mikołaja z wilkiem w miejscowości Kryłów-Kolonia, jak i pozostałości po wczesnośredniowiecznym grodzie, potem zamku na nadbużańskiej wysepce w Kryłowie.
Monika Maciewicz