Kaszuby – kraina kipiąca słowiańszczyzną

Wycieczka na Pomorze nie musi się sprowadzać do leżenia całymi dniami na zatłoczonej plaży, chociaż nic do plaży nie mam, zwłaszcza w urokliwym Słowińskim Parku Narodowym, gdzie wspomnianego tłoku raczej nie ma. Proponuję jednak poszukać też miejsc związanych ze słowiańszczyzną.

Ja taką właśnie podróż odbyłam: ze słowiańszczyzną w tle. A kiedy moja znajoma oświadczyła, że planuje podobną i potrzebuje przewodnika, zmobilizowało mnie to do napisania niniejszego artykułu.

Kaszubi

Kaszubi są potomkami słowiańskiej ludności, która ok. VI wieku n.e. zasiedliła wybrzeże Bałtyku między Wisłą a Odrą aż do Noteci. Nie udało im się utworzyć w średniowieczu jednego państwa. Rozdzieleni na Pomorze wschodnie i zachodnie byli nieustannie pod wpływami polskimi i niemieckimi.

Język

Język kaszubski należy do grupy zachodniosłowiańskiej i zachował więcej z naszego wspólnego języka prasłowiańskiego niż polski. Nie ma miękkich spółgłosek ś, ć, ź, dź, natomiast sz, ż, cz, dż wymawiane są miękko. Różnic jest znacznie więcej. W kaszubskim występują głoski, których nie potrafię zapisać, bo nie mam zainstalowanej odpowiedniej czcionki. Jest obecnie uznanym językiem mniejszości narodowej, coraz prężniej rozwija się kaszubska literatura, a nazwy miejscowości zapisywane są zarówno po polsku jak i kaszubsku.

Kluki

Z pierwszej książki o Kaszubach, którą kupiłam, dowiedziałam się, że kluka (albo kleczi) to nazwa kija symbolizującego władzę sołtysa. Owa zakrzywiona laska służyła do przekazywania informacji, ponieważ w jednym z jego końców w specjalnej szczelinie znajdowała się karteczka. Sołtys ją tam wkładał i zawieszał na płocie sąsiada lub posyłał z nią posłańca. Stąd nazwa ta stała się synonimem krótkiej informacji.

Posyłam więc klukę o wsi, której nazwa brzmi podobnie – Kluki, niegdyś Kleki albo Klecze –  i wywodzi się od jej założycieli zwanych: Klek lub Kleka. To miejscowość, której obecnym sloganem reklamowym stało się stwierdzenie, iż znajduje się na końcu świata. I tak w pewnym sensie jest. Dojechaliśmy w Klukach do końca asfaltowej drogi, potem przemierzyliśmy piaszczystą, która kończy się na bagniskach na brzegu jeziora Łebsko.

Słowińcy, czyli Kaszubi Nadłebscy, po wojnie szykanowani, wysiedlani i traktowani jak Niemcy, ostatecznie opuścili rodzinne tereny. Pamiątką po nich jest Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach.

Budownictwo

Chaty w słowińskich wsiach miały swój charakterystyczny wygląd. Ściany zbudowane były z kratownic, a w te wstawiano drewniane żerdki. Wokół owych palików okręcano warkocze ze słomy lub siana i oblepiano gliną zmieszaną z sieczką. Potem to bielono, a belki smołowano. Dachy natomiast pokryte były strzechą z trzciny, której sporo rosło nad pobliskim jeziorem. Niektóre z nich miały tzw. wole oczka, które umożliwiały transport siana na strych.

Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach organizuje również wydarzenia, które odzwierciedlają życie dawnych mieszkańców. Zaliczamy do nich m.in. czarne wesele.

Czarne wesele

Słowińska panna młoda szła do ślubu w czarnym stroju. Takie barwy dominowały w ludowych ubiorach klukowian. Jednak nie ma to nic wspólnego z „czarnym weselem”. Tak nazywana „impreza” zaczynała się na początku maja i trwała kilkanaście dni. Zaangażowani w nią byli wszyscy mieszkańcy wsi i polegała na wydobywaniu torfu, który był podstawowym materiałem opałowym. Wykorzystywano go również do do użyźniania piaszczystej ziemi. Jak wydobywano torf? Wypalano trawę, zdejmowano warstwę darni, a następnie nożem wycinano kostki torfu i wywożono na drewnianych taczkach lub wynoszono na nosidłach. Potem przygotowywano go do suszenia. I to była odpowiednia pora, by zacząć świętować zakończenie pracy. Jak na weselu:)

W Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach organizowany jest też event, podczas którego ożywa wieś rybacka: są szyte sieci, wyplatane kosze na ryby, smołowane łodzie, wędzone węgorze. Dla dzieci są przewidziane animacje związane z połowem ryb. Szczególnie kusi kiermasz potraw i przetworów rybnych. W końcu Kluki to wieś rybacka. Jeśli nie traficie na tę imprezę, polecam rybę z pieca w karczmie „Stodoła”.

Ciekawostka związana z zażywaniem tabaki

Zażywanie tabaki jest już raczej niespotykane, ale wśród Kaszubów nadal popularne. Kiedy chciano mnie nią poczęstować, a ja (ciemna jak tabaka w rogu) odmówiłam, nie miałam pojęcia, że postąpiłam niekulturalnie. Jak się okazuje, wspólne zażywanie tabaki jest symbolem zgody i szacunku. W końcu przyznałam się, że po prostu nigdy jej nie próbowałam i chętnie nadrobię zaległości. Wtedy dowiedziałam się, że częstujący zażywa pierwszy, by pokazać, że jest dobra, potem wsypuje odrobinę na rękę częstowanego – w dołeczek między kciukiem a palcem wskazującym. Kolejną ciekawostką związaną z obyczajem zażywania tabaki jest fakt, iż drewnianą tabakierę nosi przy sobie mężczyzna, który jest jeszcze kawalerem, natomiast żonaty ma już rogową – z krowiego rogu.

Zdjęcie tabakiery znajdującej się w Muzeum Wsi Kociewskiej

Święta góra Słowian

Z Kluków jest blisko do Smołdzina, skąd prowadzi piesza trasa na świętą górę Słowian, czyli Rowokół. Można tam wejść na wieżę widokową, poczuć magię miejsca kultu, obejrzeć wały wczesnośredniowiecznego grodziska. O tych niezwykłych miejscach więcej można przeczytać w artkule: Rowokół – święta góra Słowian..

Skansen Archeologiczny – Grodzisko w Sopocie

Kolejny przystanek w tłocznym Sopocie, ale i tam blisko centrum nadmorskiego miasteczka można się nawdychać słowiańszczyzny i poczuć wczesnośredniowieczne klimaty. A wszystko za sprawą skansenu archeologicznego – zrekonstruowanego grodziska, którego funkcjonowanie datowane jest na okres od VIII do X wieku. Pozostał po nim ziemny wał oraz fosa. Odbudowano palisadę, postawiono chaty i wyposażono je w paleniska, legowiska oraz sprzęt typu żarna, stępa, międlica czy koło garncarskie. Na terenie grodu hodowane są kozy, dzięki czemu osada żyje. W centrum majdanu jest palenisko, nieopodal stoi drewniany posąg Świętowita, a przy jednej z chat rzeźba wzorowana na Światowidzie ze Zbrucza.

Chcąc zwiedzić grodzisko, trzeba przejść przez pawilon muzeum, a tam niespodzianka dla wielbicieli serii komiksów o Kajku i Kokoszu. W Sopocie organizowane są zloty fanów twórczości Janusza Christy, bo to jego rodzinne miasto i z tej racji osobna sala przeznaczona jest na wystawę poświęconą artyście oraz jego bohaterom. Założeniem tego przedsięwzięcia było pokazanie, z jakich źródeł Janusz Christa czerpał, przygotowując się do pracy i jak wiernie starał się odzwierciedlić średniowieczne słowiańskie stroje, biżuterię, broń, przedmioty codziennego użytku, a także architekturę oraz wierzenia. Zatem przygody Kajka i Kokosza są jak najbardziej słowiańskie i nie sposób pominąć tej wystawy.

Gdynia Chylonia – Święta Góra

Święta Góra to kolejny czakram na Pomorzu. Nie dość, że miejsce mocy, to też w czasach przedchrześcijańskich miejsce kultu. Zresztą po wkroczeniu chrześcijaństwa również, tyle że św. Mikołaja. Więcej na temat tego zagadkowego miejsca w artykule: Święta Góra – miejsce mocy.

Jak wyglądało życie dawnych Słowian? – opowieści ze Sławutowa

Osada średniowieczna w Sławutowie to gród wybudowany współcześnie. Jego skarbem są przewodnicy, którzy zabierają zwiedzających w podróż w czasie: od chaty do chaty, od rzemiosła do rzemiosła, z przerwą na wizytę w Świętym Gaju. Więcej na temat osady można poczytać w artykule: Osada Średniowieczna w Sławutowie.

Kaszubski Park Etnograficzny we Wdzydzach

Skansen zajmuje parę hektarów. Można tam zobaczyć kaszubskie domy, ale i kociewskie. Są też młyny, kościoły, karczma, szkoła. Wciąż są przywożone i rekonstruowane kolejne budynki. Można zobaczyć, ile zachowano starych belek, ile dodano nowych. Pod chatami kwitną malwy, rosną warzywa, kwitnie gryka „jak śnieg biała”. To są pozytywne aspekty zwiedzania tego skansenu. Nie podobało mi się natomiast to, że w sieni każdej chaty rozbijałam się o szklane drzwi broniące dostępu do środka, a jeśli gdzieś pojawiali się „przewodnicy”, to ich jedynym zajęciem było pilnowanie, żeby zwiedzający zakładali maseczki, wchodząc na przykład do sali wystawowej. Zastanawiałam się nawet, czym oni się zajmowali, kiedy nie było Covida, bo jakiejś chęci dzielenia się wiedzą nie zauważyłam. Szkoła była zamknięta. Do budynku „Muzeum dla dzieci” nie weszłam, więc moja opinia może być krzywdząca, gdyż bazuje tylko na tym, co ujrzałam przez okno. A zobaczyłam jakieś uczone długie opisy i ostatnio bardzo modne szuflady. Jakiś trzylatek podszedł do jednej, wysunął, a tam leżał emaliowany, nieco obity durszlak. Wow! Rzeczywiście durszlak w szufladzie niesie istotne treści odnośnie jego funkcjonalności.

Czakramy niesłowiańsko- słowiańskie

Chciałabym też polecić kamienne kręgi w Węsiorach i Odrach, choć nie są słowiańskie, tylko stanowią pamiątkę po Gotach, którzy się tam zatrzymali w pierwszych stuleciach naszej ery. Jedno jest pewne, czakramy z nimi nie przybyły, zawsze się tam znajdowały, ładowały swą energią też później, gdy nastali Słowianie i ładują nadal.

Monika Maciewicz

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.